O tych, którzy umierają
Mam w swoim życiu zawodowym takie doświadczenia, które zbliżyły mnie do tematu śmierci. Jako młoda dziewczyna, jeszcze w czasie studiów, byłam wolontariuszką w Domu Pomocy dla osób starszych i chorych psychicznie. Kilka lat później, już jako młoda psycholożka trafiłam na Oddział Opieki Paliatywnej. Te dwa miejsca nauczyły mnie dużo o umieraniu, żałobie, tęsknocie, ale też, paradoksalnie, o życiu. Pamiętam to, jako czas pięknych rozmów o sensie, wartościach i żalu. Te rozmowy rozbudziły moją miłość do terapii humanistyczno-egzystencjalnej, która do dzisiaj jest najbliższa memu sercu. Czego uczę się od tych, którzy umierają? I od tych, którzy zostają?
1. Rozmawiaj o śmierci. Używaj słów: śmierć, umierają, trumna, ubranie do trumny, kremacja…
Niby oczywiste, ale pomyślcie sami ilekroć krążycie koło tematu, łagodząc „gdy już jej nie będzie”, „zaśnie”, „odejdzie”. Nie chce nam przejść przez gardło słowo trumna, grób, testament. Mnie też było ciężko i trudno. Tego nauczył mnie pan Staszek. Pamiętam, jak denerwował się, gdy jego bliscy chcieli poruszyć jakiś wątek „okołopogrzebowy” i nie mieli odwagi zapytać. Na szczęście tę odwagę miał pan Staszek – mówił wprost – ubierzcie mnie w to i w to, testament jest tam, chcę być skremowany itp. Rodzina próbowała zaprzeczyć – „no co ty, Staszku, nie pora na takie tematy”, „jeszcze długo będziesz żył”. Nikt w to nie wierzył. Pan Staszek poprosił mnie, żebym porozmawiała z jego rodziną, by ta mówiła z nim wprost o umieraniu. Pamiętam tę rozmowę. Wszyscy płakaliśmy. Pan Staszek kilka dni później puścił do mnie oko, że „wszystko się udało”. Mówił, że jest spokojny, bo wie, że będzie tak, jak chce, żeby było. To było dla niego ważne. Umysł analityka, planisty i biznesmena sprawny do końca. Zaplanował swój pogrzeb. Zmarł kilka tygodni później, w ostatnich dniach nie był już w stanie mówić. Bliscy mówili – „dobrze, że wtedy porozmawialiśmy”.
Po panu Staszku widziałam to jeszcze nieraz. Poczucie ulgi, gdy można o umieraniu pogadać wprost i bez owijania w bawełnę, zadbać o to, co istotne dla chorego. Oczywiście spotykałam też osoby, które nie chciały o śmierci rozmawiać wprost, albo wcale.

2. Żyj po swojemu, a nie według oczekiwań innych.
To jest wątek bardzo często poruszany przez osoby, które wiedzą, że śmierć jest blisko. Pojawia się uczucie żalu, straty i zmarnowanych okazji. Pamiętam część niezrealizowanych marzeń i planów, o których opowiadali moi Klienci, których już nie ma. Niezrealizowane podróże, pieniądze wydawane na rzeczy, a nie na budowanie wspomnień. Lęk przed zmianą decyzji i realizacją swoich planów „bo nie wypada”, „co inni powiedzą” – to bardzo częste wątki, których żałują osoby, które umierają.

3. Praca nie jest najważniejsza.
Choć nieraz słyszałam o spełnieniu zawodowym i poczuciu sensu wynikającym z robienia tego, co ważne, równie często rozmawialiśmy o tym, że „za dużo pracowałem”, „za mało mnie było w domu”. Poczucie straconego czasu wobec swoich bliskich potrafi być dużym ciężarem. Zdarzało mi się słyszeć o tym, że niepotrzebnie wymagamy od dzieci, by dużo się uczyły, a potem pracowały. Wspólny czas i zabawa to coś, z czym zostajemy, to sytuacje, które tworzą wspomnienia. Ani razu nie słyszałam, żeby ktoś żałował, że tak mało pracował, że za mało się starał w pracy lub za mało poświęcał jej uwagi. Przy łóżku umierającego raczej też nie stali pracodawcy, ani współpracownicy i też o tę obecność nikt nie zabiegał. Jednak brak obecności dzieci tych, którzy umierają, w takiej sytuacji przemawiał dotkliwie i wyraźnie.

4. Działaj odważnie!
W rozmowach o umieraniu wybrzmiewał żal za straconymi okazjami. Wspomnienia dotyczyły osób, wobec których zabrakło odwagi, by wyznać im uczucie. Lęk przed oceną ograniczał działania zbliżające do realizacji planów. Ktoś nie kupił domu na wsi, bo jego rodzinie wydawało się to niedorzeczne. Ktoś nie wyznał miłości osobie, w której kochał się latami. Inny nie zmienił pracy, w ostateczności kilkadziesiąt lat wykonywał zawód, którego nie lubił. We wszystkich tych historiach czaił się żal, że nie miałem odwagi podjąć ryzyka, by spróbować żyć inaczej.

5. Żałoba jest potrzebna.
Tego nauczyły mnie historie osób, które straciły swoich bliskich. Przez kolejne lata pracy i osobiste doświadczenia, przekonywałam się, że tylko pozwolenie sobie na przeżycie wszystkich trudnych emocji pozwala przejść przez stratę. Cierpienie spowodowane utratą jest wpisane w ryzyko tworzenia bliskich relacji. Mieszanka złości, żalu, smutku, rozpaczy, zaskoczenia jest trudna do opisania. Każda strata to inny ból. Tylko wtedy, gdy pozwolimy sobie przeżyć żałobę, możemy iść dalej. W kontekście żałoby poznałam też wagę pożegnania. Jakże różne były śmierci, a potem żałoby, w których był czas na powiedzenie sobie ostatnich wyznań, długo skrywanych tajemnic lub zwyczajne trzymanie się za rękę od tych, gdzie tych gestów zabrakło. Poznałam moc rytuału i pożegnania, które przynosiły spokój odchodzącym i ulgę tym, którzy pozostali.

Straty są obecne przez całe nasze życie. To, jak sobie z nimi radzimy wpływa na jakość życia i relacji, w jakie wchodzimy. O tym, co musimy utracić wchodząc w dorosłość pisałam tutaj.